O tym, że nadeszło dowiedziałam się w tym roku zupełnie znienacka, gdyż w pędzie życia rzadko ostatnio zerkam w kalendarz. Zrozumiałam, że już jest, gdy pomimo zmierzchu nad wodą, gdzie bywam często, gdyż lubię, nadal czułam przyjemne ciepło na skórze, zamiast typowej u mnie gęsiej skórki, a na nosie wciąż zbierały się krople potu, które niemiłosiernie zalewały twarz od spiekoty bijącej z nieba. Kocham lato. Mimo faktu, ż koszmarnie mnie wykańcza, z roku na rok coraz bardziej, to za każdym razem gdy zima- tęsknie za latem do bólu. Obecnie lato u nas w pełni. Jak i lato to i alergia, o czym świadczą moje przekrwione oczy i podrażniona błona śluzowa nosa, czyniąc mnie pozornie przez większą część tej uroczej pory roku- kobietą na wiecznym melanżu lub taką, którą porzucił ukochany, choć zdaję sobie sprawę, że dla niektórych ten drugi przykład to...mało wyrafinowany przykład. Wiem, powinnam unikać otwartych przestrzeni, pól, lasów i łąk, ale to tak jakby wilka zamknąć w ogródku u są
Wbrew pozorom, jestem wrażliwcem. Takim ponadprzeciętnym. Naprawdę. Ci, którzy są przy mnie dość blisko, w tym moim zwariowanym życiu, doskonale wiedzą co mam na myśli, gdyż znoszą te moje emocjonalne zawirowania od lat. Niektórzy od kilkunastu i dzięki Bogu, że nadal im się chce, ponieważ zmiany w otoczeniu znoszę bardzo dobrze, ale zmiany w ludziach już... niekoniecznie. Tak bez emocji?! No właśnie...Każda strata to jednak strata. Na szczęście nie miałam ich w życiu zanadto. Na emocjach bazuje o wiele bardziej, niż na zdrowym rozsądku, co nie zawsze wychodzi mi na dobre. Na co dzień staram się jak mogę, aby na obu płaszczyznach panował swojego rodzaju constans, ale nie zawsze układa się tak, jakbym chciała. Każdego dnia napotykam zbyt dużo bodźców, które mnie rozpraszają w tym zdroworozsądkowym postępowaniu: a to słowa piosenki, którą usłyszę w radiu, jadąc autem, a to fragment książki, którą aktualnie czytam, a to poezja, która potrafi mną wstrząsnąć, a to śmiech dziecka, czuły ges